Do różnych smaków w życiu się dorasta, przyszedł czas, że i ja dojrzałam do tego by powiedzieć: tak jestem smakoszem przypalonego kremu, bo tak tłumaczy się nazwę creme brulee.
Kilka nieudanych prób, ale powoli, powoli zaczyna wychodzić :)
I nieśmiało wspomnę, że przydałby mi się jednak w kuchni palnik gazowy...drogi Mikołaju i Gwiazdko!
500 ml śmietanki tortowej 36%
1/3 szklanki cukru kryształ
nasionka z 2 lasek wanilii lub 1 łyżeczka cukru z wanilią
6 żółtek
1/4 szklanki cukru do karmelizowania
Wykonanie:
-w małym rondelku gotujemy śmietanę na małym ogniu, cukier i wanilię, aż zabulgocze
-zdejmujemy z palnika, aby masa lekko ostygła
-w miseczce ubijamy lekko żółtka trzepaczką, ale nie za długo, by ich nie napowietrzyć
-stopniowo łyżka po łyżce wlewamy śmietankę (lekko ostudzoną) i mieszamy starając się jak najmniej ją napowietrzać, niektórzy uderzają o stół, aby wypuścić z naczynia resztę powietrza
-całą masę wlewamy przez sitko do 4 kokilek
-rozgrzewamy piekarnik do 100 stopni i pieczemy ok.50 minut, krem powinien po zapieczeniu być jak tężejąca galaretka
-kiedy ostygnie, kokilki przykrywamy folią i wstawiamy do piekarnika na 4-5 godzin
-przed podaniem posypujemy cukrem i karmelizujemy palnikiem, jeśli nie mamy możemy wstawić do piekarnika na funkcję grill (wiem, wiem, każdy smakosz pewnie teraz puka się w głowę, ale zdaję sobie sprawę, że nie każdy ma w domu palnik, a może mieć ochotę by samodzielnie wykonać przypalony krem)
wtedy rozgrzewam piekarnik tylko górną grzałkę i wstawiam na 20 sekund na najwyższą półkę, aż cukier się rozpuści i skarmelizuje.
Krem jest gotowy do spożycia.
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz